NAJMRO Najmrodzki
Poszliśmy dziś na NAJMRO do kina. Zdzisława Najmrodzkiego poznałam na Boska Komedia. Był to spektakl z miejskiego teatru w Gliwicach. Spektakl na którym odkryłam magie teatru, siłę kreacji i nieskrępowanej wyobraźni, też czysto dziecięcej.
To było coś!
Najmrodzki już w pierwszym wyjściu na scenę, a było to karkołomne wyzwanie, wypuścić głównego bohatera na samym początku aby na sucho opowiedział o sobie a widzowie mieli obcemu facetowi w to uwierzyć. I co? i uwierzyli choć to trudne do wyjaśnienia… Filmowy Najmro nie miał tego co Saszłyk z Gliwic, tego czegoś o czym się fantazjuje, za co się go podziwia i skrycie mu kibicuje.
Choć film jest świetną rozrywką. Lekki, przyjemny, masę fajnych brawurowych scen i nie nowych ale efektownych zabiegów, świetna gra aktorska, muzyka. To wszystko co nas rozczula z czasów PRLu aż nóżka sama rwie się! a jednak miejscami zbyt łopatologiczny i dosłowny. Zabrakło w nim tego co w spektaklu było niedopowiedziane ale oczywiste odpowiedzi na pytanie co nim kierowało, po co i dlaczego to robił? Dlatego zaraz po wyjściu z kina zapragnęłam po raz kolejny obejrzeć spektakl…
„Najmrodzki, czyli dawno temu w Gliwicach”